1 Panie, ciężko przewiniłem,
duszę gnębi brzemię win;
z prawej drogi swej zboczyłem,
wbrew Twej woli był mój czyn.
Teraz w czas swej wielkiej trwogi
radbym uszedł kaźni srogiej.
2 Lecz któż skryje się przed Tobą?
Wszędzie jest obecność Twa!
Choćbym zstąpił i do grobu,
zszedł do głębin morskich dna,
choćbym uciekł w wiatru pędzie,
Ty mnie Panie znajdziesz wszędzie.
3 Mam więc tylko skruchy drogę,
Panie postąpiłem źle!
Twym dziecięciem być nie mogę,
ale przyjmij z łaski mnie!
Niechaj Twej zapalczywości
nie rozniecą moje złości.
4 Niechby oczy moje były
źródłem łez każdego dnia;
niechby łzy gorącę zmyły
w żalu hańbę, co wciąż trwa!
Dopuść płacz mój i błaganie
przed niebieski tron twój, Panie.
5 Ale przez Twe rany, Chryste,
przez Twej krwi najświętszy dar
serce moje będzie czyste,
bo mych grzechów zgasisz żar.
Zdam się na Twe zmiłowanie:
zniknie trwoga, strach ustanie.
6 Brzemię win na Ciebie włożę,
którem tu ze sobą wlekł!
Ty je rzuć w najgłębsze morze,
zrób mnie białym jaki śnieg!
Niechaj Duch Twój mnie odrodzi
i do Ciebie zawsze wodzi.
Source: Śpiewnik Ewangelicki: Codzienna modlitwa, pieśń, medytacja, nabożeństwo #430