1 Święty, święty, święty Boże,
Ty w zakonie gromy ślesz.
Któż grzesznemu dopomoże,
gdy w swym gniewie karać chcesz
Grzeszne myśli, mowę, czyn?
Ach, ja marnotrawny syn,
duch zamiera we mnie z trwogi,
wspominając gniew Twój srogi.
2 Panie, w świętej swej miłości
karzesz dzieci ojców tych,
co czynili nieprawości,
nie chcąc strzec przykazań Twych.
Tak, twój sprawiedliwy gniew
to brzemienny w kaźni siew,
co stokrotnie się rozplenia
do czwartego pokolenia.
3 Ale łaskę obiecujesz
tym, co pełnią Słowo Twe;
wszelkim dobrem obsypujesz
tych, co Tobie serce swe
poświęcając, służa Ci,
i ku Twojej żyją czci;
błogosławisł ich nasieniu
aż w tysięcznym pokoleniu.
4 Słabą chęć mam do dobrgo,
a natomiast we mnie wre
nieprzeparta żądza złego,
kusząc, nęcąc serce mdłe,
Trwogą każda z Twoich gróźb
mine przejmuje, Czy mych próśb
Ty wysłuchasz? Czyż, o Boże,
grzeszni posłuch znaleźć może?
5 Dokąd serce me się zwróci?
Kto ukoi trwogę mą,
gniew Twój zwalczy i ukróci
w sercu można żądzę złą?
Jakżi Synaj grozi mi,
lecz Golgota łaską lśni;
łaskę Chrystus śle, Zbawiciel,
a kaźń— zakon, oskarżyciel.
6 Krzyża się więc Twego imam,
drogi Zbawicielu mój,
i Twej dłoni już się trzymam,
Ty ukoisz grzechów znój.
Ach, strapione serce me
tuli się pod skrzydła Twe,
Bo tam milkną me żałości,
boś me zgładził nieprawości.
Source: Śpiewnik Ewangelicki: Codzienna modlitwa, pieśń, medytacja, nabożeństwo #647